środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział dziewiąty

,,Prawdziwe tajemnice tworzą kłamstwa.
Kłamstwa rujnują wszystko co dobre.
Wszystko co dobre umiera przez kłamstwa.''
BMTH- deathbeds
*Perspektywa Eleny*
Bells siedziała ze mną w samochodzie. Sykla, a jej oczy pociemniały.
-Ej, siostrzyczko dobrze się czujesz?
-Haha. Siostrzyczko? Ty szmato, nie waż się mnie tak nazywać. Mam tylko braci.
-Jezu, wiesz psychiatryk to chyba rzeczywiście miejsce dla ciebie.- nagle wyskoczyła z auta. Jak można być takim podłym? Jej. Kocham ja jak siostrę, a ona się tak zachowuje. Nie wiem co jej odbija. Przez chwile jest normalna, a potem znów jak nie użala się nad sobą, to wszystkich by zabiła najchętniej. Brak słów. Nie rozumiem tego. Zmienia się przez tych idiotów. jeszcze nie wie, że Nick nie żyje, ale jak ja mam jej to powiedzieć skoro zwiała? Przecież chłopaki mnie zabiją. Przyjrzałam się dokładniej temu miejscu. Dziwił mnie fakt, że Bell nie zorientowała się, że coś nie gra skoro jest tak daleko od domu. To chyba normalne, że ją ukryli przed nami. Wyjęłam naszyjnik z kieszeni i zaśmiałam się. Trzeba trochę poudawać dobrą prawda? Niestety...I tak wszystko pójdzie na Bellę. Mi nic nie zrobią. Bo przecież po co mi- niewinnej i zawsze pomocnej Elenie Gilbert może być rytualny medalion? Haha. Naiwni ludzie. Myślą, że zależy mi na tej idiotce? W sumie to jest głupia. Ale ten Nickolas...On okazał się najmądrzejszy z całej tej pseudo rodzinki. Było trzeba się go pozbyć, a ślady sterylnie zatrzeć. Trudne, ale wykonalne zadanie. Teraz już nic nie przeszkodzi mi. A nasza biedna malutka dziecinka będzie demonem i to nie tylko w przenośni. Mój dom od kilku lat jest w podziemiach. Tam mamy swoje zgromadzenia, ale także wszystkie obrzędy. W sumie to nie jest tak naprawdę żadne miejsce pod ziemią tylko zwykła jaskinia. Na środku białą kredą na drewnianej podłodze namalowany jest czerwony pentagram. Tutaj nie ma czegoś takiego jak dobro. Na szczęście. Jesteśmy inni, wybrani. Zwykłe jedzenie jest tylko dodatkiem. Wolimy krew. To ona dodaje nam sił. Medalion nieśmiertelności należy do nas. Bella jest tylko pretekstem. Ktoś w końcu musi być jak my. Spadło na tą biedną wariatkę. już traci zdrowe zmysły. Opętanie? Niee. Do tego jest potrzebny najpierw rytuał, ale im bardziej będzie zagubiona, tym lepiej dla nas. Łatwiej będzie ją omotać. A kiedy osiągniemy już swój cel, skończymy przedstawienie. Wszystko musi się udać.
*Perspektywa Belli*
Biegłam ile sił  w nogach. Czułam się strasznie. Serce waliło mi jak oszalałe, a w nogach czułam dziwnie dużo siły. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Wariuje? Tak, to zdecydowanie jak najbardziej możliwe. Z jakiegoś niewiadomego powodu byłam wściekła. Ta Elenka...I ona się śmiała nazywać moja przyjaciółka? W sumie to zasłużyłam, ale nie chciałam tego powiedzieć. Przecież nie będę wiecznie tylko płakać i mdleć. To dziecinne. Jestem głupia. Nie nadążam nad samą sobą. Moja głowa pulsowała. Zapewne z nadmiaru frustracji. To wszystko robi się coraz bardziej tajemnicze. Mijałam kolejne drzewa, aż wreszcie dotarłam na jakaś ulicę. Poznałam niebieski dom, który się tam znajdował., jeszcze parę ulic i będę na miejscu. Czas płynął dziwnie wolno. Dobiegłam na miejsce. Mój pokój. Moja kuchnia. Mój dom. To wszystko należy do mnie. Odwróciłam się w stronę kanapy, kiedy usłyszałam chrząknięcie. Siedział tam rudy. Jego wzrok coraz bardziej zaczął mnie irytować.
-Czego się tak na mnie gapisz?!
-A co zabronisz? On cię kochał.
-Kto?
-Nick. Wiesz, że on nie żyje prawda?- wyczułam w jego glosie widoczną ironię. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.- Niee. Raczej nie. Nie chciało ci się odebrać od nas durnego telefonu.- wściekłość zawładnęła mną. Straciłam kontrolę nad własnym ciałem. Rzuciłam się na tego dupka i zaczęłam go dusić. Czułam się z tym dziwnie dobrze. Szumiało mi w głowie. Chciałam, by wreszcie wszyscy dali mi święty spokój. Pieprzona rodzinka ze mną- wariatką na czele.
*******************************************************************************
Chyba wyszłam z wprawy w pisaniu na tego bloga. Poza tym ostatnio nie szło mi to najlepiej jak niektórzy słusznie zauważyli. Nie wiem, nie chce pisać na siłę. Jak nadal mi nie będzie wychodzić to skasuje bloga i może kiedyś do niego wrócę. Nie wiem. Nie chcę go kończyć.
  Podziękowania dla:
-Selinki Heart- za to, że pomagasz mi w pisaniu motywujesz mnie i zawsze jesteś kiedy cię potrzebuje. Dziękuję, że napisałaś ostatni rozdział.
-Lilki24- Za ten jeden jedyny komentarz pod ostatnim rozdziałem.
-Avadzie Kadawrze- Domi, dziękuje za to, że próbujesz mnie jakoś motywować do pisania na tych blogach.
Dziękuje też wszystkim, którzy czytali wcześniej  te moje banały. przepraszam, ale nie będę wymieniać, bo za dużo wam tu było;) Każdy wie, kto ze mną był i tyle.Liczę na szczere komentarze i proszę o wyrozumiałość, bo dopiero próbuję pisać, a idzie mi to jak widać, dość opornie czasem.  Nie wiem czy jest sens, skoro to opko robi się przewidywalne. Proszę o odpowiedź  w komach czy jest sens. Mam nadzieje, że do następnej. Isabella Hartzler



sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział ósmy.

Nie krępuj się. 
Nie zranisz mnie. 
Nie można zranić kogoś, kto jest cały 
w ranach i nie ma miejsca na nowe. 

P.O.V Bella 

Wszystko stało się bardziej skomplikowane. Muszę zastanawiać się nad każdym swoim ruchem. Paranoja roznosi się w powietrzu. Wszyscy dookoła tylko się kłócą przez i ja robię się coraz bardziej nerwowa. Nie wiem do kogo się zwrócić. W środku czuję, że powinnam stąd uciec, zginąć, jednak mam przeczucie, że to jeszcze nie ta pora. Chce odejść jednak spektakularnie. Nie chce by ktoś myślał, że jestem dziwadłem, bo chyba nie jestem. Prawda ? Może powinnam wrócić do domu? Szybko podreptałam z łóżka do wysokiej komody. Wzięłam w dłoń telefon i przyglądałam się mu jakbym zobaczyła różowego słonia. Odblokowałam go i wybrałam numer Eleny.
-Słucham, kto mówi ? - usłyszałam jej śpiewny i radosny głos. Taka pieprzona optymistka. Czy kiedyś ja też taka byłam ? A może będę ? Impossible.
-To ja......- zawachałam się przez chwilę i zamknęłam oczy -...Bella. - powiedziałam zaciskając zęby.
-AAA !! - usłyszałam jej pisk przez co oderwałam telefon od swojego ucha na parę centymetrów. - Wracasz prawda ? Tak się cieszę ! Zaraz po Ciebie będę tylko powiedz gdzie !
-Skąd.....skąd wiesz, że chce wrócić ? - zdziwiłam się i wyciągnęłam torbę z pod łóżka.
-Czuję to. - odparła jakby z uznaniem. Podałam jej szybko adres zanim się rozmyśliłam i rozłączyłam. Spakowałam wszystkie moje rzeczy do torby. Nie było ich wiele. Wzięłam walizkę ledwo trzymając się na nogach i zbiegłam na dół. Tak naprawdę nikogo z nich nie znałam. Nie wiedziałam kim byli. Już nie wiedziałam kim ja jestem. Czułam jak się rozpadam.
-Ej..Bella gdzie się wybierasz ? - zastawiał mi drogę Michael. Głos zastygł mi w gardle. Zaczęłam się trząść jednak próbowałam to zwalczyć.
-Wyjeżdżam. - popychając go wyszłam dalej i pobiegłam do przedpokoju. Kiedy złapałam za klamkę poczułam rękę na moim nadgarstku. Wzdrygnęłam się i odepchnęłam od siebie Aleca.
-Nigdzie nie jedziesz. - zaprotestował
-A założysz się ? - usłyszałam głos Edwarda. Ten szybko przywalił Alecowi i pociągnął mnie za rękę na zewnątrz. " Wrzucił " do samochodu i wtedy zobaczyłam jak Michael i Oliver biją się z Emmettem i Jasperem. Czułam, że ktoś tu wewnątrz jeszcze jest. Elena. Zobaczyłam ją jak się do mnie odwraca z uśmiechem.
-Witamy wśród swoich siostrzyczko. - szeroko się uśmiechnęła.
-Oni nie mogą tak się bić ! - wrzasnęłam. Chciałam wyjść jednak szybko Elena zamknęła drzwi od środka.
-Owszem mogą. - powiedziała spokojnie i złapała mnie za rękę.
-Nie nie mogą do cholery ! Nie mają powodu !
-Nawet nie wiesz, że mają i to bardzo poważne powody.....


Hej. Tu nie Issie. Tu Selinka Heart. Postanowiłyśmy razem, że będziemy pisać tego bloga razem. Rozdział napisałam ja. Krótki, bo krótki według mnie, ale jest. Mam nadzieję, że wam się podoba. Issie chciała bym go napisała i skasowała te poprzednie. Właściwie to nic aż tak nowego nie ma. Jak Issie nie będzie to ja będę pisać, albo po prostu na zmianę. Mam nadzieję, że będzie wam się mimo wszystko podobać. 
Czekamy na komy. 
Buziaki 
Selinka  i Issie 





wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział siódmy

Tak wiele pytań w moich myślach
Tak wiele odpowiedzi, których nie mogę odnaleźć
Chciałabym cofnąć czas
Zastanawiam się:

Czemu każdy czasem rani.*
*PERSPEKTYWA BELLI*
Te dwa tygodnie były wspaniałe. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czuję się tak normalnie. Jak zwykła nastolatka. Z chłopakami założyłam zespół. Serio. Sądzę, że są moimi przyjaciółmi. Michael, Oliver, Alec, James oraz oczywiście Ethan. Nie spodziewałam się, że wszystko wróci do normy. W nocy mam nadal koszmary, ale to pewnie taki dziwny szok pourazowy. Hmm...Co do magii. Powoli sobie przypominam fragmenty. Chłopaki mówią, że chyba mam swego rodzaju wypalenie zawodowe, bo kompletnie mi to nie idzie. Ja sądzę, że po prostu się zmieniłam. Właśnie ćwiczymy piosenkę, którą kiedyś podobno uwielbiałam. Teraz wydaje mi się tak fałszywa. W ogóle ten zespół ,,Hurts'' czy coś moim zdaniem jest trochę sztuczny. Podobają mi się niektóre ich piosenki, inne mniej...Ale nie ma furory. Ups. Zamyśliłam się i teraz będą pytania mojego wspaniałego Olivusia.
-Co jest młoda?- A nie mówiłam?
-Nic. Po prostu zastanawiam się jakby to było bez was.
-I co wymyśliłaś?
-Że szczerze mówiąc nie umiem sobie tego wyobrazić.
-Eh...Chłopaki słyszycie?! Belly nas kocha i uważa, że jesteśmy zajebiści!!
-A jakby inaczej. I bardzo skromni na dodatek.- trzepłam go w głowę.
-Pfff...Ludzie bierzmy się do roboty, bo ani jednego kawałka nie przećwiczyliśmy, bo Piękna przysnęła.
-No dobra.- graliśmy cztery godziny. Skończyło się na tym, że wszyscy leżeliśmy na ziemi, bo Alec jak skoczył to wyrżnął na ziemię. W sumie to ma więcej upadków niż lądowań biedak.-A właściwie to nie mamy nazwy. Jakieś pomysły?
-Ja mam!- wydarłam się.
-No rzucaj hasło Skarbie.
-Bloody love.- widząc szok i niedowierzanie na ich twarzach uśmiechnęłam się.
-Młoda? Jesteś genialna!- wszyscy poparli Aleca. On i Oliver są mi najbliżsi z ekipy. No nie licząc Ethana. Każdy jest zupełnie inny, ale dopełniamy siebie nawzajem. 
-Dzięki.
-Ej ludziska, za tydzień mamy koncert.
-Co? Gdzie? Jak?
-No na razie tylko kilkaset osób. W klubie ,,MOONLIGHT''
-Tylko?! Ja odpadam.- powiedziałam.
-Iss, nie żartuj, że nie lubisz sceny! śpiewałaś zresztą choć raz publicznie od swojego przebudzenia?
-Nie. 
-No to czym się stresujesz?
-A w sumie to sama nie wiem.
-Wiecie, bo Bells się boi, że piraci ją porwą z tej sceny. Nie martw się. Nie oddamy im cię.
-Ale z ciebie żartowniś. 
-No ma się te geny. Po mamusi.
-Ostatnio jak z nią gadałeś przez telefon to stwierdziłeś, że jest tępą sztywniarą.
-Oj, bo się zdenerwowałem! Nie moja wina, że ciągle panikuje, bo jej mały synuś mieszka bez jej opieki.
-Hej Issie, a ty w ogóle pamiętasz swoich starych? Nigdy o nich nie wspominałaś.- Albo mi się wydawało, albo Ethan zakrztusił się wodą kiedy usłyszał to pytanie.
-Nie pamiętam.
-Przykro mi.
-Mam was i jest spoko.-Usłyszałam,że dzwoni mój telefon. Jsper. Weztchnęłam. Trzeci raz dziś.
-Czego?!
-Bells to nie jest sprawa na telefon. To pilne. Przyjedź.
-Taa. A wy mnie spakujecie do worka i zamkniecie u siebie w piwnicy. Nie dzięki. Tu jest mi dobrze.
-Serio taka się stałaś? Poznała nowych przyjaciół i wydaje ci się,że jesteś taska fajna?!
-Po pierwsze nie podnoś na mnie głosu. Po drugie nie dzwoń do mnie więcej. Po trzecie odczep się.
-Wiesz co? Nie sądziłem, że kiedykolwiek się taka staniesz. Jeśli cię twój brat nie obchodzi to nara.
-No żegnam. I to nie jest mój brat!
*PERSPEKTYWA JASPERA*
Nie poznaje jej. Spędziłem z nią całe dzieciństwo, a ona teraz wszystkich nas tak traktuje. Nick ma problemy. Jakiś cenny medalion jest w posiadaniu Belli, a go za to ścigają. Po prostu zajebiście. Nie mam pojęcia o co w tym chodzi. Dla nich jest cenny. A dla Belli? Ostatnio wszystko ma w dupie. Liczy się tylko ona sama i jej przyjaciele. Elena ciągle płacze, bo nasza jakże obrażona księżniczka się nie odzywa. Okay.Rozumiem,że ostatnio dużo przeszła i w ogóle, ale bez przesady.  A  zresztą . Kim ja się przejmuje. Pewnie  za jakiś czas jej przejdzie. Teraz muszę pomóc znaleźć medalion. Nick jest ostatnio moim przyjacielem, a przyjaciół się przecież nie zostawia w potrzebie.
*******************************************************************************************
W końcu skończyłam. Ostatnio nie miałam za bardzo weny na tego bloga. Mam nadzieje, że jakoś wyszło. Mi osobiście się rozdział nie podoba, ale trudno. Czekam na komy. Dedyk dla komentujących oraz oczywiście tradycyjnie mojej siostrzyczki. Cytat na początku pochodzi z piosenki Avril Lavigne. Buziaki ;*


sobota, 29 marca 2014

Rozdział szósty


,,Zbyt często płaczę.
Zawsze się poddaję.
Nie wiem kim jestem.
Sama siebie nie znam.
Wiem, że w tym świecie nie ma zrozumienia.
Wszystko jest niesprawiedliwe.
Mam postrzępioną psychikę przez wspomnienia.
Nikt mnie nie odnajdzie.’'
*Perspektywa Belli*
Czułam rozdzierający ból. Nie mogłam go już znieść. Z każdą chwilą, czułam się coraz słabsza. Nie mogłam oddychać. Paliło mnie w gardle. Nie no! Ten zbawca to chyba mnie nie znosi. Otworzyłam oczy, które szczypały mnie nie miłosiernie. Nade mną pochylał się Jasper.
-Bello, już w porządku?
-Gdzie ja jestem?
-W szpitalu. Ręce.....Czemu to robisz?- fuck! I co mu powiedzieć?
-To było nie chcąco.
-Napewno?
-Tak. Mógłbyś jechać do domu i przynieś mi pudełko spod łóżka?
-Oczywiście. A teraz Elena do ciebie przyjdzie.
-A kto to?
-Zobaczysz.- chwilę później po jego wyjściu przyszła brunetka z mojego snu. Uśmiechnęła się i od razu mnie przytuliła.
-Hej Issie. Skarbie. Jak się czujesz? Wiesz...Rosalie się nawet już oberwało, bo nie powiedziała mi, że mnie nie pamiętasz. A! No i jakiś chłopak przyjechał. Stwierdził, że poznał cię w necie i zapoznał z magią...I pomoże ci to wszystko zrozumieć i odzyskać pamięć.
-Zawołaj go.
-Okay.- moim oczom ukazał się chłopak o bląd włosach i słodkim uśmiechu.
-Już nie musisz. Zostawisz nas samych?
-Pewnie. To Bells ja wracam jak on wyjdzie.
-Oki.-zamknęła za sobą drzwi.-Nie przepadacie za sobą, co?
-Nie. No więc...hmm...nazywam się Ethan. Mam zespół, do którego miałaś dołączyć. Emm...zajmuje się, jak i reszta chłopaków magią, czarami, hipnozą, telepatią, jasnowidztwem i wieloma innymi pokrewnymi dziedzinami. Mam 22 lata. Nie pamiętasz mnie? Wogóle?
-Nawet siebie nie pamiętam, a co dopiero innych idioto.-Ups. I znowu zmiany nastroju.-Daj rękę.- złapał mnie za nadgarstek na którym miałam klka blizn. Poczułam mrowienie, a następnie blizny zaczęły znikać.-Jak ty to...?
-Siła umysłu. Jeśli będziesz znami będziemy pełnym kręgiem....wszysttkim będzie łatwiej. Wiesz na czym polega hipnoza?
-Machasz wachadełkiem komuś przed oczami. Haha- zgromił mnie wzrokiem.-Okay sory, że uraziłam twoją dumę staruchu.
-Mam 22 lata tylko!
-Ale się tak nie zachowujesz!
-Słuchaj. Naprawde cię polubiłem, więc przestań wreszcie komentować.
-Ał!
-Co jest?
-Zraniłeś moje ego...
-Nie byłaś taka.
-Może byłam, może nie...Jakoś nie przypominam sobie.
-To wiem jak ci przypomnieć.
-Jak?
-Tak.- zaczął mnie całować. Jego oddech był znajomy. Nie wiem skąd. Po prostu tak było.
-To my się znaliśmy w realu?
-Oczywiście. Byliśmy parą. Znałaś całą moją paczkę.
-Łoł. To jest....mocne.
-Zobaczysz. Odzyskam ciebie. Dawną ciebie, kochanie.
*Perspektywa Ethana*
Kocham ją najbardziej na tym całym chorym świecie. Jest niezwykła. Wiem, że te wszystkie wybuchy wynikają stąd, że nie jest pewna już niczego. To takie chore. Nie wiem czemu to właśnie jej się przydarzyło. Nie wie wszystkiego. Jak się dowie to mnie znienawidzi. Nie mogę pozwolić, by odkryła niektóre tajemnice z przeszłości. Chłopaki i Raven ją uwielbiają. Typowi rockowce z nas. Glany, skóra itp. Ona też taka była. Może temu nasz świat ją zafascynował? Może temu zechciała do niego należeć? A może potrzebowała akceptacji? Nie chciała już słuchać tych wszystkich negatywnych komentarzy na swój temat? Ciężko stwierdzić. Świat bywa podły, a ludzie okrutni. Jak ja. Nie potrafię się przyznać, że to przeze mnie te dziury w pamięci. Otworzyły się drzwi. Ukazał się w nich Mike.
-Stary, jedziemy do Belli?
-A wszyscy już gotowi?
-Jasne.
-To jedziemy.
-Nie wiem czemu, ale jest dla mnie jak siostra i nie wyobrażam sobie światu bez niej.
-Ja też tęsknię za nią. Mam nadzieję, że będzie dobrze.
-Musi być dobrze.
********************************************************************************
Hej wszystkim! No więc rozdział miałam dodać już dawno, ale karę miałam na neta i był problem. Jak pewnie niektórzy wiedzą, założyłam dwa następne blogi. Będę się starała dodawać jak najczęściej, ale nwm co ile i nie chcę na marne obiecywać:-)  więc dedyk dla Selly jak zwykle. Bo ona zawsze pierwsza komentuje, czyta, ale niestety nie krytykuje, ale to pewnie przez to, że się przyjaźnimy. Buziaki;* 

poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział piąty

    ROZDZIAŁ PIĄTY
Zamykam oczy.
Z pod powieki wypływa łza.
Nie chcę by ktoś wiedział jaka jestem słaba.
Stwarzam pozory .
Gram jak aktorka w teatrze.
Tylko, że to nie ja piszę scenariusz.
Steruje mną jakiś pieprzony debil, 
Który ma za wysokie mniemanie o sobie,
A lubi oglądać jak ludzie upadają.
*Perspektywa Belli*
Czułam, że ktoś mnie niesie. Unosiłam się w powietrzu. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam dwóch chłopaków i dziewczynę. Jednym z nich był Jasper. Drugi miał prawie rude włosy i szmaragdowe oczy. Zaczęłam histerycznie płakać i się wyrywać.
- Bello, spokojnie. Nie denerwuj się, bo to ci zaszkodzi.
- Jasper, weź zabierz naszego napalonego Edzia, a ja z nią pogadam.- odezwała się blondynka. Kolejna osoba, której nie znam. Czy ona też jest w tej sekcie?
-Okay Rose. Bo ten to nam nie pomoże.- kiedy tylko się oddalili dziewczyna usiadła obok mnie.
-A więc Bells ty naprawdę nic nie pamiętasz?
-Przynajmniej tak było jak ostatnio sprawdzałam. Kim jesteś?
-Siostrą tych przygłupów niestety.  Kiedyś robiłyśmy wiele fajnych rzeczy. No my i Elena...Ją chyba pamiętasz, nie?
-Dajcie mi spokój! Nic nie wiem! Nic nie pamiętam! Ciągle pojawiają się nowi ludzie, a w rzeczywistości to was nie znam!
-To nie dzwoniłaś do niej ani razu?! Przecież ona na zawał odjedzie. Fuck! Nie martw się. Załatwię to.
-Pomożesz mi?- zapytałam tym razem bardzo spokojnie. Ostatnio coraz częściej tak się zachowuję. Zmieniam nastroje jak baba w ciąży.  Widziałam, że Rose patrzy na mnie zszokowana. Pewnie zastanawia się jaka ze mnie wariatka. A to dopiero początek.
- W jaki sposób? Chciałabym, ale nie wiem jak.
-Po prostu naucz mnie żyć. Chcę wiedzieć wszystko o mojej przeszłości.
-No okay. Ale ja nic nie wiem. Zerwałaś znami kontakty.- w jej oczach dostrzegłam odrobinę żalu, która jednak szybko zniknęła. Nie znam cię, ale dziękuję Rosalie Hale. A skąd ja wiem jak brzwi jej pełne imię? Że WTF?!
*Perspektywa Edwarda*
-Ty idioto! Czy ty zawsze myślisz tylko o jednym?!- no właśnie słucham walniętej gadki mojego psychicznego
Braciszka, który panikuje, bo myśli, że zamierzam niecnie wykorzystać Bellę. No okay. Ładna jest, ale wolę się zajmować chętnymi i bardziej doświadczonymi dziewczynami. Eh. A ostatnio byłem dzwnie miły. Najwyraźniej  Eddie skurwiel powraca. Aleza tobą tęskniłem bracie. Zaraz, zaraz! Chwilunia! Uno momento! Gadam sam ze sobą?! Wariuje. Nie tylko nie to! Chce być normalny!  Ups...Właśnie dostałem w morde od mojego wspaniałego brata. Ej. Ale ja nic nie zrobiłem! Żyje, oddycham i funkcjonuje! Tylko tyle! Niech się odczepi!Usłyszeliśmy krzyk Belli. Jasper pobiegł tam od razu, a ta wariatka histeryzowała Ryczała i mówiła, że wszyscy są tal samo popierdoleni. Jasper zmierzył Rose wzrokiem.
-No ja nic nie zrobiłam.
-To co jej jest?
-Nie  mam pojęcia.

************************************************
Okay. Takie coś. Eddie nie miał być taki, ale blog na spontana więc trudno. Coraz mniej osób to czyta, ale bywa. Rozdział do niczego, wiem. Ale piszę, bo lubię, więc hejty mi nie bd przeszkadzać. Dedyk d
A Selinki. Eh....Jak zawsze. I dziękuję za osobom, które czytają te głupoty






czwartek, 20 lutego 2014

rozdział czwarty


,,Upadłe anioły ustawiły się w krąg.
Wygnane z nieba znalazły swój dom.
Nie znają bólu i łez.
Dlatego ranią.
Szukają mnie.
Kiedyś odnajdą.
Nie pozwól bym wtedy zgubiła się."
*Perspektywa Belli*
Nienawidzę go! Do pokoju wszedło sześć osób, a w tym ten Jacob i mój brat! Choć raczej zakłamany idiota. Jak kto woli. Stawili się dookoła mnie, a jakaś dziewczyna wyjęła niewielki nożyk. Dokładnie taki sam jak miałam w plecaku. Przybliżyła się do mnie i wyszeptała:
-Od teraz jesteś taka jak my.- Przejechala mi nożem po ręce, a ja byłam zbyt otempiala by cokolwiek zrobić. Oj, Bello! Masz wielkie szczęśce. Ty zawsze się w coś wpakujesz. Dopiero teraz zauważyłam, ze ta dziewczyna wygladała jak ta Elena ze snu.-A twoja krew będzie ofiarą dla naszego pana.- i zaczęła gadać w jakimś dziwnym języku. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać. No co? Niedawno odzyskałam przytomność, a tu już porywa mnie jakaś dziwna sekta. Postanowiłam się odezwać
- Ty jesteś Elena?
- hahaha....niezły żart.  Powinnam się obrazić. Mylić mnie z moją ochydnie słodką siostrzyczką. Blee. Ale to twoja przyjaciółeczka...Nawet tak samo sie zachowujecie. Choć nie. Ona nie ryczy.- drzwi po raz kolejny się otworzyły, a w nich pojawił się Jasper...Co on też jest z nimi? Wyglądał na przerażonego moim widokiem.
- Wy idioci! Czego wy chcecie od mojej kuzynki?- wygladał na mega wkurzonego.
-Medalion. Taki z czerwonym kryształem. Mój!
- Wy ją krzywdzicie tylko, dlatego że ma jakiś pieprzony medalion?!
- Bez niego nie ma rytuałów! Ale ona jest zbyt dużą konkurentką dla nas. A teraz jest jedną z nas. Taka byla wola naszego pana...
- Słuchajcie. Wierzcie, w co chcecie,  ale ją zostawcie.
- Niee. Myślisz, że nie wiem o jej zdolnosciach.- odwrociła się w moja stronę- Ile miałaś lat jak nauczyłaś się kontaktować z duchami? Dzesięć, jedenaście? Ale nie ma co się dziwić wiedźmo. W końcu twoja mama była dobrą nauczucielką.
- Co? O czym wy gadacie? Jesteście popierdoleni!
- Czarownicą nie wypada przeklinać. Wróżbiarstwo, iluzje....Przecież tym się interesujesz od dawna. Możesz być zbyt dużą konkurencją dla nas.
- Słuchajcie. To jest nienormalne. Wy jesteście nienormalni.- Kathrine podeszła do mnie złapała za włosy i uderzyła moją głową o twardy stół, na którym byłam położona. Poczułam w ustach metaliczny posmak krwi. Zauważyłam że ktoś mnie chwyta i podnosi. Zamknełam oczy. Niech ten koszmar się skończy. Chcę do domu i mojego beznadziejnego życia, albo chociaż śmierci. Cokolwiek. Mam dosyć.
*Perspektywa Jaspera*
Widzialem przerażenie w jej oczach. Nie byłem w stanie jej pomóc. To jest jakaś nienormalna sataniczna
sekta. Torturują ją o jakiś medalionik?! Nie rozumiem tej całej afery. A ten jej braciszek im pomaga. Nie powiem żeby wyglądał na szczęśliwego. Kiedy ta dziewczyna uderzyła głową Issie o stół myślałem, że nie wyrobie. Jeszcze ta krew nie chciała przestać lecieć. Ktoś wszedł. Okazało się,  że to Edward. No tak. Czekał przecież na mnie, a ja miałem tylko sprawdzić czy ona tu jest. Wyciągnął z zza kurtki pistolet. O co chodzi? Skąd ten idiota go ma?
- Zostawicie ją, czy mam was wszystkich porostrzelać- dopiero teraz zauważyłem, że to zwykły pistolet na kulki, ale reszta mu uwierzyła.
- Jeszcze się spodkamy Isabello.- wyszeptał jakiś indianin. Wszyscy wyszli. Została tylko nasza trójka.
Od razu podbiegłem do Belli i złapałem ją, nim bezwładnie opadła.
- I co robimy?- zapytałem brata.
- Jak to co? Uciekamy z Forks.
****************************************************
Dobra. Takie coś mi się napisało. Taa wiem. Masakra, ale mam nadzieje, że się nie zniechecicie i dalej będziecie to moje badziewie czytać. Dedyk dla wiadomo kogo:-) Rozdział pisałam przy tej piosence. Polecam!<piosenka>

sobota, 8 lutego 2014

rozdział trzeci

       Rozdział trzeci
,,Jestem tutaj.
Choć mnie nie ma.
Wszyscy mówią,że zniknęłam.
Stoję przecież...
Jestem tu...
Może tylko brak mi tchu.
Duszą mnie wspomnienia.
Żyję czy nie?
Teraz nie mam już nic do stracenia."
*Perspektywa Edwarda*
-Ej, brat zaczekaj!- usłyszałem wołanie Jaspera.
- Kurde, mówiłem ci, że w szkole nie jestem dla ciebie bratem tylko nauczycielem!
- Taaa wiem...Teraz mam ważniejsze sprawy do załatwienia. Widziałeś Bells?- zamknąłem oczy i usilnie starałem sobie przypomnieć kim ona może być.
-Kogo?
- Naszą kuzynkę głąbie!
-Issie? Ona tu jest? Skąd? Jak? Rozmawiałeś z nią?- wyrzucałem pytania w błyskawicznym tempie.
- Opanuj się. Lepiej pomóż mi ją znaleźć. I weź się tak nie ekscytuj. Ona nawet nas nie pamięta.
- Wiesz co? To jest chore.
-Co znowu?
- To, że nas nie pamięta! Spędziła z nami całe dzieciństwo,a teraz tak po prostuy o nas zapomniała?
-To jeszcze nie wszystko. Ma brata. Starszego na dodatek.
-Hahahaha. Słucham? Przyszła dobra wróżka i go wyczarowała czy znalazła go w kapuście?
-Nie wiem skąd się wziął. Teraz lepiej pomóż mi ją znaleźć. Jeszcze zrobi coś głupiego sobie. Jest totalnie zagubiona, a dziś po raz pierwszy od wypadku była wśród tylu ludzi.
-Okay. Chodź. Musimy ja jakoś znaleźć.
*Perspektywa Belli*
Siedziałam na powalonym pniu. Z nadgarstka kapała mi krew. Nie chce umrzeć. No może trochę. Okay, okay...Bardzo chcę.Ale tego nie zrobię. czułam,że komuś obiecałam, ale za nic nie mogłam przypomnieć sobie twarzy tej osoby. Z pewnością była to dziewczyna. Miała brązowe włosy. Ale kim była? Jeszcze raz przeciągnęłam nożem po ręce. Ostatni raz. Jednak ból pomaga. Troszeczkę. Ale nigdy więcej. Próbowałam wstać, ale kręciło mi się w głowie. Wszystko mnie bolało. Usłyszałam szelest. Moim oczom ukazał się brunet o ciemnej karnacji.
- O widzę Isabello, że słabo sobie radzisz....Jakie to smutne.
-Kim jesteś?- zapytałam lekko przerażona. Jakiś psychopata z niego.
- Jacob Black. Miło mi.
-A mnie nie koniecznie....-Oj, wkurzyłam wilka. Jeszcze mnie pomyli z Czerwonym Kapturkiem i zje. No źle ze mną. Stoi przede mną świr, a ja sobie żartuje.
-Słuchaj idziesz ze mną po dobroci, czy nie?
- No oczywiście, że nie.- Poczułam mocne uderzenie w twarz. Po chwili zrobiło mi się ciemno przed oczami. Zemdlałam. Czułam, że ten facet bierze mnie na ręce. Nie miałam siły juz się sprzeciwiać.Moje powieki były ciężkie. Nie miałam siły. Nie wiem cosię ze mną działo. Po chwili moim oczom ukazała się dziewczyna. Ta sama, której coś obiecałam. To mój sen?
-Kim jesteś?
- Boże Issie!Obiecałaś, że się nie będziesz narażać. Tyle lat się przyjaźnimy, a ty mi taki numer wystawiasz.
-Ty mi się śnisz?
-Oj siostrzyczko. Tak. Ale nie martw się.Cały czas będę przy tobie.
-No nie! Brat,siostra? zaraz się okaże,że w rodzinie miałam gadającą papugę!
- No przyjaźnimy się przecież! Zawsze byłyśmy siostrami.
-A kim ty jesteś?
-No nie wygłupiaj się.To ja Elena.- Dopiero teraz uświadomiłam sobie, ze moje sny wszystko wyjaśniają. Dzięki nim sobie przypominam. Odkrywam własną przeszłość. I jaka by nie była, muszę ją poznać. Obudziłam się w ciemnej sali. Chociaż tyle dobrego, że ciemno jest. O co tu chodzi? Czego ode mnie chce ten debil? Nie mam pojęcia. Ale wracając do pomieszczenia. Jedynym światłem były palące się świeczki. A ja leżałam na stole otoczona świecami? Że WTF? Co to jakaś sekta? Uchyliły się drzwi, a w nich pojawili się....
***********************************************************************************
Okay...dziś będzie króciutko i beznadziejnie, ale co ja poradzę? Dedyk dla Selly oczywiście jak zwykle i wszystkich komentujących i czytających te moje badziewia;) Buziaki ;* Isabella Swan- Cullen, powszechnie znana jako Issie